Archiwum 15 lutego 2012


lut 15 2012 Thu Tu, 15 Thang Hai 2012
Komentarze: 3

Wszyscy tu obchodzą Walentynki z tej też okazji mój buddy zabrał mnie na lody. Wszędzie róż, czerwień i serduszka ;)

Potem odwiózł mnie do domu i pogadał trochę z rodzinką, od której wynajmuję pokój. Powiedzieli mu, że myśleli wczoraj, że coś mi się stało, bo tak długo spałam (do 10.30)! A co mam nie spać jak podróż rozpoczęłam o 19.40 w sobotę a zakończyłam w poniedziałek o 6 nad ranem (polskiego czasu)?

Prosili też żebym się rozglądała jak wracam do domu czy ktoś mnie nie śledzi żeby nikt nie przyszedł nas tu okraść. (Po tym jeszcze jak Emilia mi powiedziała, że po zmroku bardziej kradną to już w ogóle strach mnie ogarnął. Już dziś poproszę moich uczniów, żeby któreś z nich odprowadziło mnie do domu. A jak nie to pozostaje "Xe om”, czyli skuterowa taksówka... Albo poproszę o rower :P

Dziś ok 12 właściciele zaprosili mnie na obiad. Nie mam pojęcia, co jadłam;)

Rozpoznałam ryż, sos sojowy oraz malutkie krewetki. Ponad to było tam jakieś gotowane zielepactwo, które nasunęło mi na myśl pokrzywę (na bank było to coś innego). Oraz jakieś inne ziele gotowane, któro wyglądało jak liście buraków, (bo woda byłą taka buraczana) i do tego krewetki. Poza tym jakieś mięso w cieście oraz jakieś inne mięso a la pikantne skwarki. Było całkiem niezłe:)

 

UPDATE:

 

Uczniowie troche cwaniaczkują (2 na15osób). A po zajęciach (2,5h) gdy wychodziliśmy z sali jeden zapytał czy moge mówić wolniej, bo oni nie wszystko rozumieją. Normalnie facepalm! "Dlaczego nic nie powiedzieliście w czasie zajęć jak pytałam?" "a bo to nauczyciel decyduje."

Poprosiłam o pomoc w powrocie do domu. Usłyszałam, że ta droga jest bardzo niebezpieczna... No to spoko "pomóż mi wziąź "Xe om... Zapytaj ile zapłacę"   "30.000"    "Ale ja wiem, że powinno byc mnie niż 20.000!"    "ok., niech bedzie 20.000". Własny uczeń mnie oszukuje! I taka właśnie jest tu rzeczywistość....

wwietnamie : :
lut 15 2012 Thu Tu, 15 Thang Hai 2012
Komentarze: 0

Wczoraj pierwsze samodzielne przejście dom - uniwersytet. Na luzie z lekkim spięciem na każdym zakręcie (tu każda uliczka jest podobna). Udało się! Spotkałam Emilie - Polka z Wrocławia. Też uczy angielskiego.  I tu dostałam listę wskazówek, zakazów, nakazów itp.

Nie wolno mi pić niczego z lodem (oni lód robią z wody z kranu, rzucają na podłogę i tasakiem dziabią a potem hop do szklanki). Lepiej kupić sobie plecak, bo to trudniej zerwać z ramion (zrywają ludzie jeżdżący na skuterach). Lepiej pokserować wszystkie dokumenty i nosić przy sobie kopie - nie będzie szkoda jak ukradną. Telefon tylko na smyczy i lepiej na ulicy nie rozmawiać. Oficjalnie inflacja poszła w górę o 9% a w rzeczywistości w niektórych miejscach nawet 70%. Nie ufaj Wietnamczykom. Cały czas kłamią, oszukują i planują jakby tu wyciągnąć od Ciebie pieniądze. Na zajęcia i w ogóle na zewnątrz chodzi się z zakrytym dekoltem i nogami zakrytymi, co najmniej do kolan (Idealnie jest nosić tylko długie spodnie.

Co sama zauważyłam:

Nie ma praw autorskich, wszyscy mają kserokopie - nawet podręczniki nauczycielskie są kopiami. W księgarniach też kupisz kopie bez praw autorskich. Na papierze jak mgła, ale za to za 1-3 euro gdzie w Polsce kosztuje ok 10. Oprócz pojedynczych świateł na jakichś strategicznych skrzyżowaniach nie ma tutaj żadnych przepisów. Wielka rzeka skuterów czasem jakaś mała ciężarówka, taksówka - van lub autobus. Wjeżdżasz w rzekę i z niej wyjeżdżasz. Uważa ten, kto jest z tyłu (wyjątkiem są samochody - one trąbią a ty uciekasz). Jeśli musisz jechać pod prąd to jedziesz. Jeśli musisz jechać po chodniku to jedziesz.
wwietnamie : :