Thu Tu, 15 Thang Hai 2012
Komentarze: 0
Wczoraj pierwsze samodzielne przejście dom - uniwersytet. Na luzie z lekkim spięciem na każdym zakręcie (tu każda uliczka jest podobna). Udało się! Spotkałam Emilie - Polka z Wrocławia. Też uczy angielskiego. I tu dostałam listę wskazówek, zakazów, nakazów itp.
Nie wolno mi pić niczego z lodem (oni lód robią z wody z kranu, rzucają na podłogę i tasakiem dziabią a potem hop do szklanki). Lepiej kupić sobie plecak, bo to trudniej zerwać z ramion (zrywają ludzie jeżdżący na skuterach). Lepiej pokserować wszystkie dokumenty i nosić przy sobie kopie - nie będzie szkoda jak ukradną. Telefon tylko na smyczy i lepiej na ulicy nie rozmawiać. Oficjalnie inflacja poszła w górę o 9% a w rzeczywistości w niektórych miejscach nawet 70%. Nie ufaj Wietnamczykom. Cały czas kłamią, oszukują i planują jakby tu wyciągnąć od Ciebie pieniądze. Na zajęcia i w ogóle na zewnątrz chodzi się z zakrytym dekoltem i nogami zakrytymi, co najmniej do kolan (Idealnie jest nosić tylko długie spodnie.Co sama zauważyłam:
Nie ma praw autorskich, wszyscy mają kserokopie - nawet podręczniki nauczycielskie są kopiami. W księgarniach też kupisz kopie bez praw autorskich. Na papierze jak mgła, ale za to za 1-3 euro gdzie w Polsce kosztuje ok 10. Oprócz pojedynczych świateł na jakichś strategicznych skrzyżowaniach nie ma tutaj żadnych przepisów. Wielka rzeka skuterów czasem jakaś mała ciężarówka, taksówka - van lub autobus. Wjeżdżasz w rzekę i z niej wyjeżdżasz. Uważa ten, kto jest z tyłu (wyjątkiem są samochody - one trąbią a ty uciekasz). Jeśli musisz jechać pod prąd to jedziesz. Jeśli musisz jechać po chodniku to jedziesz.
Dodaj komentarz