Archiwum luty 2012


lut 26 2012 Chu Nhat, 26 Thang Hai 2012
Komentarze: 2

       Pogryzło mnie coś w nogi. Podejrzewam, że komary, bo jednego nawet udało mi się ubić. Ponieważ swędziało poszłam z Jenny do apteki. Dostałam Flucinar. Pomyślałam, że znajoma nazwa. Rozwijamy ulotkę a tam: wyprodukowany, „Jelfa” ul. Wincentego Pola, Jelenia Góra, Polska! Lek na receptę dostałam od tak (w ich ulotce też piszą, że to na receptę). Cena 32k czyli ok. $1,5, w Polsce kosztuje 12,50 czyli ok. $3,5.

 

       Na kolację wyszłyśmy na zupę rybną, ale niestety nie wzięłam aparatu ani telefonu. Zupa to spora miska pełna wywaru rybnego, ogromnej ilości makaronu oraz na wierzchu: 2 maleńkie ośmiorniczki, 3 duże czerwone krewetki oraz kawałek ryby (4x4cm). Do tego znowu talerz z kwiatem bananowca, pędami fasoli, i innymi zielepactwami odpowiednimi do tej akurat zupy. Smaczne – tylko ośmiorniczki takie lekko gumowate…

wwietnamie : :
lut 25 2012 Thu Bay, 25 Thang Hai 2012
Komentarze: 2

Ziewająca na zajęciach nauczycielka… to dopiero! Ale jak tu nie ziewać jak się poszło spać o 2, a wstało o 7?

 

Dziś na targu nabyłam kilka owoców m.in. ananasa, arbuza, pomarańcze i inne. Babki na straganach chyba już nas pamiętały, bo wołały i dawały to, co brałyśmy ostatnio plus ceny były niższe… ;) Co do ananasa, to można kupić takiego normalnego w skórce i z liśćmi lub takiego gotowego z zjedzenia – pięknie wyciętego :)

 

Ponad to, gdy jadłam obiad WM (właściciel mieszkania), co chwilę mi coś donosił. A to pałeczki, a to 2 banany, sos chilli a na koniec malutką filiżaneczkę herbaty. Zielona dobra na żołądek (przynajmniej tak wywnioskowałam z gestykulacji) – szczypała w język, więc musiała mieć jakiś dodatek… Imbir?

A po herbacie przyszła do domu ŻWK (żona właściciela mieszkania) i przyniosła mi inny prezent. Bardzo cienki listek (nie wiem z czego to zrobione) posmarowany pikantnym sosem oraz polany chilli a w środku kukurydza, jakieś cienkie, malutkie kawałki mięsa i to zlepione. Dobre! :)

wwietnamie : :
lut 24 2012 Thu Sau, 24 Thang Hai 2012
Komentarze: 2

Codzienna dawka zdjęć ;)

Oto owoc, który już drugi raz dostałam od właścicieli pokoju. Jego sok to takie słodkie białe mleczko. Jest słodki – pyszny :)

 

A tak wygląda w środku.

 

A to dostałam do obiadu, który sobie jadłam w pokoju. – woda z kukurydzy oraz mały talerzyk owoców podobnych do liczi (średnica jak pięciogroszówka).

 

Po zajęciach Tung zabrał mnie na Welcome Party na moją cześć oraz jednoczesne pożegnanie Andy’ego, który jutro leci do domu. Było bardzo fajnie, chociaż na początku 12 osób zmusiło mnie do zjedzenie przepiórczego jaja… A wietnamskie jaja są ugotowane tak, że zawierają białko, żółtko oraz małego pisklaka… Przełknęłam bez gryzienia :P Dostałam brawa i komentarz, że wyglądało jakbym jadła to już kilka razy i mi smakowało. NIGDY WIECEJ TEGO NIE ZJEM!

 

Znów jadłam tą zupę, co wcześniej z Jenny oraz dodatkowo suszoną ośmiornicę – dobra! :)

Poznałam też Francuza oraz Australijczyka i Japonkę, a w marcu przyjeżdża 1 Polak i będzie ze mną pracował.

 

Dowiedziałam się też, że jeśli nie wrócę przed 24 do domu to właściciele zamknął drzwi i wejdę dopiero rano ok. 6-7… Jeśli będę imprezować z Anthonym to będę musiała też u niego spać – zonk!

wwietnamie : :
lut 23 2012 Thu Nam, 23 Thang Hai 2012
Komentarze: 2

Wstałam jak zwykle ok. 10. Włączam wiatrak a tu, surprise! - nie ma prądu. Pal licho Internet przez kilka godzin, ale klimatyzacja i wiatrak?! Pozostaje tylko ręczne chłodzenie wachlarzem. Jedyny plus tej sytuacji – może odrobinkę niższy rachunek za prąd. ;)

 

Przed chwileczką dostałam od gospodyni szklankę jakiegoś napoju. Kolor słomkowy, przejrzysty – pomyślałam, że to herbata. Smak – woda z gotowanej kukurydzy! Nawet nienajgorsze. Próbowaliście kiedyś?

wwietnamie : :
lut 22 2012 Thu Tu, 22 Thang Hai 2012
Komentarze: 1

       Wczoraj zatrzymałyśmy się na shake'a na ulicy obok mnie. Kobieta robi je ze świeżych owoców, skondensowanego mleka kokosowego i kruszonego lodu. Dostałyśmy 2 różne. Ja wzięłam truskawkowy - pycha. Smak truskawek z własnej działki. Mmmmmm Jenny dostała jakiś białawy, ale mi nie smakował… W czasie konsumpcji zaczepiła mnie jakaś dziewczyna ze stolika obok " widzę, że jesteś obcokrajowcem; lubię sobie poćwiczyć angielski, gdy tylko mogę” - pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. :p

A na zdjęciach:

- jakaś bulwa (nie mam pojęcia, co to) posypką chilli z krewetkami – mega ostra – pycha. Założeniem jest obranie bulwy i maczanie kawałków w posypce – mnie nie smakuje (bulwa jakaś taka… jak surowy ziemniak).

- owoc, który podobno jest tutejszym jabłkiem. W smaku jest jednak inne niż nasze jabłka. Bardzo soczyste – niezłe :) I rośnie na drzewie tak jak trzymam, – czyli jak dzwonek.

wwietnamie : :
lut 21 2012 Thu Ba, 21 Thang Hai 2012/ 2
Komentarze: 4

       Oto widok budynków przy akademiku, w którym pracuję w soboty wieczorem. (Obok znajduje się supermarket Coop Market) oraz normalny ruch na ulicy (ok. 14.30)

       Kupiłam dziś płaszcz przeciwdeszczowy. Udało mi się zapłacić tylko 40.000 dzięki temu, że nie padało (gdy pada deszcz płaszcze są oczywiście droższe :p)

 

       Ten facet siedzący na skuterze to właśnie kierowca Xe om, który krzyczy „Madame, hello, motorbike?” Tak właśnie wygląda jego ciężka praca – siedzi na skuterze i tyle.

       Wieczorem zadzwoniła Jenny i pojechałyśmy na typową zupę z okolic Mekonga (najdłuższa rzeka półwyspu indochińskiego). Zupa z wołowiny w plasterkach z długim makaronem oraz jakimś zielepactwem. Do tego na talerzu obok dostaje się świeże bądź sparzone dodatki: takie jakby nitki kwiatu bananowca, pędy fasoli (oraz coś jeszcze, czego Jenny nie potrafiła nazwać po angielsku) które dodaje się do swojej zupy. Obok oczywiście pasta chilli oraz chilli w sosie rybnym. Całkiem dobra ta zupa :) (je się ją i pałeczkami i łyżką)

A to Jenny.

 

       Później pojechałyśmy do sklepu z butami… Rozmiar 39 nie we wszystkich fasonach a 40 to już w ogóle nie… Sprawdzimy później dystrykt 1, bo tam więcej turystów to i rozmiary większe, ale z turystami rosną też niestety ceny…

Ciekawostka:

Kobiety chyba nie używają tutaj maszynek do golenia. Nie znalazłam ich na dziale z damskimi kosmetykami ajedynie na dziale męskim. Poza tym zauważyłam, że dziewczyny chyba nie golą nóg, nie wiem jak z pachami.

wwietnamie : :
lut 21 2012 Thu Ba, 21 Thang Hai 2012
Komentarze: 3

Specjalnie dla mojej G. Też mam tu koty ([vn[ con mèo). Są 1/3 wielkości naszego Gitka i boję się wziąć je na ręce, bo może mają pchły :p

A poza tym wczoraj jadłam ich popcorn. Jakoś dziwnie prażą tą kukurydzę, bo ona nie wystrzeliwuje tylko tak jakby rozrasta się na boki. Smakiem przypomina nasz ryż preparowany

Mam też pytanie, czy słyszeliście kiedyś, że picie wody z cytryną powoduje rozrzedzenie i niestabilność krwi? Takie coś powiedział mi jeden z młodych Wietnamczyków. Nie zgodziłam się z nim. A może on miał rację?

 

Zmorko, 1 USD = 20 700 VND

Duża niegazowana woda kosztuje (ja wzięłam jakąś średnią cenę) 7000vnd. Mała gazowana 4700vnd. 6 najtańszych jajek kosztowało 12900vnd.

 

Gratis! Profesjonalny mop na uczelni gdzie pracuję… ;)

wwietnamie : :
lut 20 2012 Thu Hai, 20 Thang Hai 2012
Komentarze: 3

W środku dnia wybrałam się do supermarketu. Droga ok. 10-15 minut na piechotę. W ciągu tego czasu 8 Wietnamczyków krzyczało do mnie: „Madame, hello!” i wskazywało na skuter. To się nazywa Xe om. Prywatna osoba na skuterze zawiezie Cię za kasę gdzie chcesz. Problem w tym, że nie zawsze znają miasto, więc trzeba ich kierować.

W supermarkecie (Coop Market) wreszcie znalazłam wodę gazowaną. Niestety tylko małe butelki, ale zawsze to gazowana :)

 

Wracając (inną drogą) widziałam sporo sklepów z telefonami komórkowymi. Ciekawa jestem czy one naprawdę są takiej „papierowej” jakości jak słyszałam, bo mam ochotę przed wyjazdem nabyć jakiś smartfon na 2 karty sim. Zobaczymy…

wwietnamie : :
lut 19 2012 Chu Nhat, 19 Thang Hai 2012
Komentarze: 3

Wczoraj ok. 18 nagle wysiadł w domu prąd. Wyszłam ze swojego pokoju i siadłam z właścicielami na klatce schodowej. Oni sobie gadali i cały czas się uśmiechali, a ja siedziałam i tylko się uśmiechałam. Okazało się, że jedna dziewczyna zna angielski.

Prąd wrócił a my przesiedziałyśmy jeszcze 4 godziny :)

 

Dziś zabrała mnie z koleżankami na kolację do Quang Anh. Same owoce morza. Jak to określiła Jenny: „bardzo dużo rodzajów ślimaków.”

 

Spróbowałam wszystkiego:

 

„ślimaki” z oceanu – chyba jakieś małże – Ugotowane z wodzie z chilli i chyba trawą cytrynową (czułam cytrynowy smak) – mój nr 2

 

„ślimaki” ze stawu – Ugotowane w mleczku kokosowym. – mój nr 3

 

„ślimaki” z rzeki – nazwa związana jest z ich kształtem – palec z paznokciem. – Usmażone w muszlach na wieprzowym tłuszczu z dużymi wieprzowymi skwarkami – mój nr 1

 

„ślimaki” z okolic rzeki – Usmażone tak jak wyżej, ale mocno przyprawione chilli.  – mój nr 4

Do tego miseczka z sosem chilli, talerzyk z białym pieprzem i pastą chilli i limonką do wymieszania oraz jakieś zielepactwo do przegryzania – wspomaga trawienie.

 

Do tego piwo: Sajgon export 4,9% - chyba chmiel z dodatkiem ryżu – nawet niezłe, ale pijałam lepsze piwa ;)

 

Jak tylko wróciłam przyjechał Tung i zabrał mnie do jakiegoś bardzo popularnego miejsca na napój. Otrzymałam szklankę z mlekiem kokosowym a na dnie: czerwona fasola, biała fasola, kukurydza oraz jakaś zielona rzecz… na wierzchu prażone orzechy ziemne. Stanowczo za słodkie dla mnie. Pomijam fakt picia/ jedzenia fasoli, jako słodyczy ;)

 

Do tego (tak tylko żebym spróbowała) zamówił mi coś, co wyglądało jak przezroczyste pierogi z nadzieniem z mielone wieprzowiny. – nawet niezłe. ;)

 

Ależ się objadłam dzisiejszego wieczoru… ;)

wwietnamie : :
lut 18 2012 Thu Bay, 18 Thang Hai 2012
Komentarze: 2

Tak wygląda moja lodówka :)

Dziś byłam na targu i kupiłam parę rzeczy. :)

wwietnamie : :