Archiwum 19 lutego 2012


lut 19 2012 Chu Nhat, 19 Thang Hai 2012
Komentarze: 3

Wczoraj ok. 18 nagle wysiadł w domu prąd. Wyszłam ze swojego pokoju i siadłam z właścicielami na klatce schodowej. Oni sobie gadali i cały czas się uśmiechali, a ja siedziałam i tylko się uśmiechałam. Okazało się, że jedna dziewczyna zna angielski.

Prąd wrócił a my przesiedziałyśmy jeszcze 4 godziny :)

 

Dziś zabrała mnie z koleżankami na kolację do Quang Anh. Same owoce morza. Jak to określiła Jenny: „bardzo dużo rodzajów ślimaków.”

 

Spróbowałam wszystkiego:

 

„ślimaki” z oceanu – chyba jakieś małże – Ugotowane z wodzie z chilli i chyba trawą cytrynową (czułam cytrynowy smak) – mój nr 2

 

„ślimaki” ze stawu – Ugotowane w mleczku kokosowym. – mój nr 3

 

„ślimaki” z rzeki – nazwa związana jest z ich kształtem – palec z paznokciem. – Usmażone w muszlach na wieprzowym tłuszczu z dużymi wieprzowymi skwarkami – mój nr 1

 

„ślimaki” z okolic rzeki – Usmażone tak jak wyżej, ale mocno przyprawione chilli.  – mój nr 4

Do tego miseczka z sosem chilli, talerzyk z białym pieprzem i pastą chilli i limonką do wymieszania oraz jakieś zielepactwo do przegryzania – wspomaga trawienie.

 

Do tego piwo: Sajgon export 4,9% - chyba chmiel z dodatkiem ryżu – nawet niezłe, ale pijałam lepsze piwa ;)

 

Jak tylko wróciłam przyjechał Tung i zabrał mnie do jakiegoś bardzo popularnego miejsca na napój. Otrzymałam szklankę z mlekiem kokosowym a na dnie: czerwona fasola, biała fasola, kukurydza oraz jakaś zielona rzecz… na wierzchu prażone orzechy ziemne. Stanowczo za słodkie dla mnie. Pomijam fakt picia/ jedzenia fasoli, jako słodyczy ;)

 

Do tego (tak tylko żebym spróbowała) zamówił mi coś, co wyglądało jak przezroczyste pierogi z nadzieniem z mielone wieprzowiny. – nawet niezłe. ;)

 

Ależ się objadłam dzisiejszego wieczoru… ;)

wwietnamie : :